poniedziałek, 13 lutego 2012

Zespoły muzyczne grające z pół-playbacku

Pół playback oznacza, że część partii wykonywanego utworu grana jest na żywo, część zaś odtwarzana jest z gotowego nagrania. Wariantów może być tu wiele. Dla przykładu zespół muzyczny nie mający perkusisty może się wspomagać automatem perkusyjnym. W innym przypadku całość „drugiego planu” odtwarzana jest z nagrania, a na żywo grany jest tylko „plan pierwszy” – soliści i wokaliści.

Granie z półplayback’iem jest z całą pewnością bezpieczne. Nagranie się nie myli, można być więc pewnym jakości wykonania – będzie ono takie, jakim jest nagranie. Ma to jednak też i swoje ograniczenia.  W przypadku grania do gotowych podkładów trudno o jakąś zmianę w formie utworu. Trudno np. wydłużyć solówkę, powtórzyć inaczej niż zwykle refren, czy przez moment zaśpiewać a capella. Nagranie bowiem jest jakie jest i ono dyktuje ostateczny kształt brzmienia utworu.

Same zaś nagrania są różnorodne. Zasadniczo wyróżnić można trzy rodzaje tych nagrań.

1.    Podkłady midi – czyli imitowanie przez cyfrowe instrumenty innych instrumentów w tym instrumentów analogowych. Jest to zdecydowanie najsłabsze z rozwiązań. Brzmienie takich podkładów jest po prostu „plastikowe”, sztuczne, zabawkowe, płaskie i brakuje w nim życia.

2.    Nagrane gotowe partie na „prawdziwych instrumentach”. Tu mamy do czynienia z zarejestrowanym „żywym” instrumentem (np. perkusją, sekcją dętą).

3.    Nagrane gotowe partie w oparciu o próbki „żywych” instrumentów, tzw. sampli. W tym przypadku korzysta się z nagranych gotowych fragmentów granych na „prawdziwych” instrumentach i z nich dopiero montuje się określone, dłuższe fragmenty.

Wypada też w tym miejscu wspomnieć o spotykanej dość często (zwłaszcza na weselach) praktyce grania do oryginalnych nagrań, z wyciętą jakąś partią – np. partią wokalu. W tym momencie faktycznie odtwarzane jest oryginalne nagranie – zarejestrowane przez pierwotnego wykonawcę – jednakże bez jakiegoś jego elementu. Usłyszeć więc możemy np. oryginalny utwór Michaela Jacksona, z tym że zamiast głosu Michaela usłyszymy głos kogoś innego.

Granie z pół-playbacku, czyli z wykorzystaniem gotowych, zarejestrowanych wcześniej partii czy fragmentów muzyki jest praktyką bardzo powszechną i wcale nie naganną (o ile grający w ten sposób zespół tego faktu nie ukrywa – co niestety często się zdarza). Nie zawsze wynika to ze względów ekonomicznych (zatrudnienie dodatkowego muzyka jest zwykle bardziej kosztowne, bardziej ryzykowne i wymaga więcej pracy niż nagranie i odtworzenie jakiegoś fragmentu czy partii). Czasem jest to wręcz zamysł twórcy, zamierzona koncepcja, która coraz częściej odnajduje prawo obywatelstwa nawet w muzyce poważnej, czy jazzowej. Dzieje się tak zwykle wtedy, gdy twórcy zależy na określonym brzmieniu, trudnym lub nie możliwym do uzyskania w procesie grania na żywo (np. fragmencie odtworzonej muzyki od tyłu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz